Tu stanie nowy odcinkowy pomiar prędkości. Kilkadziesiąt nowych lokalizacji

Jest to o tyle znacząca informacja, że w sumie - po montażu urządzeń, co będzie kosztowało ok. 85 mln zł - monitoringiem tego typu objętych zostanie 670 km dróg. Stosując prostą matematykę wychodzi, że w takim razie do tej pory monitorowanych było 270 km dróg, więc mamy do czynienia ze zdecydowanie więcej niż podwojeniem tego wyniku. Gdyby ktoś przy tym lubił niepotrzebne dane, to po instalacji tych 43 urządzeń do odcinkowego pomiaru ruchu, w sumie będzie ich w Polsce 114.

Zgodnie z oficjalnym komunikatem - od podpisania umowy przez CANARD i Sprint S.A. (co miało miejsce teraz), ta druga firma będzie miała 76 tygodni na dostawę i montaż urządzeń. Oznacza to więc, że od pełnego uruchomienia całego systemu - a przynajmniej jego zamontowania - dzieli nas niecałe 18 miesięcy.

Aktualnie została przygotowana lista 43 preferowanych lokalizacji, przy czym wykonawca zweryfikuje, czy w każdej z nich możliwe jest skuteczne zamontowanie nowego systemu. Jeśli któraś z lokalizacji odpadnie, do gry wejdą lokalizacje z listy rezerwowej (36 pozycji). Gdyby jednak wszystko poszło tak, jak należy, to...

Jako stały użytkownik nieszczęsnej podwrocławskiej autostrady A4, po której wreszcie - przynajmniej na jednym odcinku - da się jeździć normalnie, i który też jakimś magicznym sposobem mimo wielokrotnych przejazdów nie dał się "złapać" na OPP - trzymam kciuki. Z jakiegoś powodu zabawna niebieska tabliczka potrafi sprawić nagle, że nikomu się już tak naprawdę nie spieszy, ruch w jakiś niewyjaśniony sposób staje się płynny, a jak trzeba kogoś wyprzedzić, to nie ma ryzyka, że w ułamku sekundy ktoś zawiśnie na zderzaku, wściekle migając długimi.

Czyli w sumie tak, jak powinno być na każdej drodze w kraju, ale najwyraźniej bez niebieskich tabliczek nie zawsze da się to uzyskać.