Najnowsze BMW X5 wylądowało w rowie zanim trafiło na rynek. Test na radość

Czym zasłynęło BMW X5? To pierwszy SUV niemieckiego producenta, który nie dość, że wyglądał bardzo dobrze, to miał świetne właściwości terenowe. Błyskawicznie podbił serca klientów i stał się jedną z przyczyn późniejszej ekspansji SUV-ów. Wiem, że nie był to pierwszy niemiecki SUV, ale był jednym z najważniejszych. Właśnie trwają testy nowej generacji, która ma mieć swoją premierę już w przyszłym roku. Nowe otwarcie, bo tak o nim mówią w Monachium, będzie wyznacznikiem stylu marki na najbliższe lata, ale już teraz wiemy, że ma pewne ograniczenia.

Napęd xDrive, duży prześwit, wysoka moc i kształt SUV-a. To zachęca do zjechania z utartych szlaków, z utwardzonych dróg. W końcu każdy właściciel BMW jest indywidualistą, który nie podąża za tłumem. Jest jednak takie brutalne powiedzenie dotyczące jazdy w terenie. Mówi, że im bardziej twój samochód jest terenowy, tym dalej musisz iść po traktor, żeby go wyciągnąć. I tak było w przypadku BMW X5.

Samochód wyjechał z toru znajdującego się w ośnieżonej Szwecji i utknął w zaspie. Nic nie pomogło, napęd nie dał rady wyprowadzić samochodu na prostą, więc ściągnięto inne BMW X5 na pomoc. Ono też nie dało rady. Trzeba było wezwać posiłki w postaci koparki, która odkopała nowe BMW X5, które wybrało wolność, bo poczuło radość z jazdy.

Będzie wielkie, luksusowe i powstanie jako rozwinięcie konceptu Neue Klasse X. Będzie występować z każdym możliwym silnikiem, w tym również na wodór. Premiera odbędzie się już w przyszłym roku, a wszyscy zastanawiają się, jak będą wyglądać nerki. To nie problem, bardziej skupiłbym się jednak na tym, że pierwsza generacja po takim śniegu przejechałaby bez żadnego zastanowienia. Najnowsza już nie potrafi tak latać. I to mnie smuci.

Zdjęcie główne: Zrzut ekranu ze strony autodosug.com.ua Pobrany zgodnie z prawem dozwolonego cytatu