Oto nowy Mercedes klasy G. Tak, jest hybrydą. Nie, nie panikuj
Mercedes zaprezentował dziś odświeżone wcielenie legendarnej klasy G. Pod maską podstawowej wersji zagości hybryda, ale spokojnie - żadnych wtyczek tutaj nie uświadczymy.
Nie uświadczymy tu też żadnych drastycznych zmian w wyglądzie, bo prawdopodobnie oznaczałoby to dla Mercedesa sprzedażowe samobójstwo. Ma być jak było - tego chcą klienci. I dostają, bo odświeżona klasa G wygląda tak:
Czyli w sumie tak, jak poprzednią, z tą różnicą, że zdecydowano się zmienić kilka detali. Nowa jest m.in. atrapa grilla, przemodelowano też przednie i tylne zderzaki oraz wloty powietrza. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu postarano się też poprawić aerodynamikę tego jeżdżącego kiosku, choć akurat podpowiedzią może być fakt, że część z nowych elementów (wykończenie słupka A, spoiler na dachu) zostało pierwotnie zaprojektowanych z myślą o elektrycznej klasie G. A tam akurat aero odgrywa olbrzymie znaczenie.
Przy okazji nowa klasa G dostanie też nowe materiały wyciszające, więc we wnętrzu - częściowo też dzięki lepszej aerodynamice - powinno być ciszej. Przeniesiono też tylną kamerę - od teraz znajduje się nad tablicą rejestracyjną i ma swój własny spryskiwacz.
Poza tym... to dalej klasa G, nie było tu wiele do roboty. Klamki zostają, trzaskanie drzwiami zostaje, koło zapasowe na tylnej klapie również. We wnętrzu też nikt nie próbował z niczym kombinować - przemodelowano trochę układ ekranów, dodano nowe wersje wykończeniowe, dorzucono system "przezroczystej maski" i zestaw nowych systemów bezpieczeństwa oraz opcji wykończenia wnętrza.
Co pod maską w nowej klasie G?
Jedna z trzech opcji do wyboru. Bazową benzynową odmianą będzie teraz G 500, czyli - zgodnie z oznaczenie - trzylitrowa, sześciocylindrowa, rzędowa jednostka benzynowa w wydaniu hybrydowym, generująca niemal 450 KM. Spokojnie, to żaden plug-in, tylko lajtowa hybryda, ze zintegrowanym alternatorem z funkcją rozrusznika. Można spokojnie lać paliwo i nie przejmować się żadnymi innymi przewodami. Niestety o V8 w w cywilnym wydaniu można już zapomnieć, ale 5,4 s do setki w takim krążowniku raczej nie jest powodem do smutku.
Drugą wersją nie-AMG będzie również 3-litrowy silnik, ale zasilany już olejem napędowym. Również jest hybrydą w podobnym wydaniu, ale generuje zaledwie niecałe 370 KM. Wciąż jednak będziemy za kierownicą takiej klasy G potrzebować tylko 5,8 s na rozpędzenie się do 100 km/h.
Na szycie gamy zagości natomiast oczywiście G 63 i tutaj już naprawdę nie ma się czym martwić. Dalej jest to V8, dalej ma 4 litry pojemności i... w sumie dalej generuje 585 KM. Znajdziemy tutaj też 9-stopniową przekładnię automatyczną zmodyfikowaną przez AMG i również dopracowany przez AMG napęd na obie osie.
A, gdyby ktoś pytał, to wszystkie warianty są zgodne z normą emisji Euro 6e, więc strefy czystego transportu zapraszają.