Żaden samochód nie jest już bezpieczny. Mercedes klasy G właśnie stracił serce, serce do tej gry
Mercedes klasy G wydawał się przez dekady samochodem, który za nic ma zmieniające się trendy, mody i w sumie cały zmieniający się świat. Niestety jednak nawet w jego przypadku przychodzi moment, kiedy trzeba wprowadzić wersję "Final Edition" - w tym przypadku symbolizującą koniec epoki V8.
Przyznaję się, że musiałem kilka razy przeczytać komunikat prasowy, żeby upewnić się, że dobrze zrozumiałem. Spokojnie żyłem bowiem w przekonaniu, że co jak co, ale klasa G będzie mogła pozostać przy życiu z V8 pod maską, nawet długo po tym, jak ośmiocylindrowe jednostki benzynowe znikną z większości modeli. W końcu to samochód, w przypadku którego cena nie gra większej roli, więc jak trzeba będzie zapłacić karę z wyższą emisję, to się ją dorzuci klientowi do finalnej ceny pojazdu i tyle, gotowe. W końcu nikt nie kupuje klasy G z rozsądku albo żeby było tanio, więc w sumie co za problem.
Okazało się jednak, że problem istnieje i jest jedno rozwiązanie.
To koniec - cywilny Mercedes klasy G z V8 pod maską zniknie z rynku.
Tak, rozwiązanie okazało się dość ekstremalne, ale wydaje się, że decyzja została już podjęta ostatecznie. Tym bardziej, że Mercedes z tej okazji przygotował specjalną, limitowaną serię 1500 egzemplarzy pożegnalnych, z których pewnie już teraz spora część została zarezerwowana, a część zostanie za chwilę, jak tylko zainteresowani dowiedzą się, że to już ostatnia taka okazja.
Kupujący nie powinni mieć przy tym większych problemów z konfiguracją "ostatniego takiego" Mercedesa. Do wyboru będą tylko 3 lakiery - po jednym na każde 500 egzemplarzy. Samochody dodatkowo wyposażone zostaną w 20-calowe felgi AMG, specjalne oznaczenia, chromowane akcenty i skórzany pakiet Manufactur.
Ach, oczywiście pod maskę trafi 4-litrowy, 8-cylindrowy widlasty silnik benzynowy, generujący 421 KM.
Cena? Skromne 196 350 euro, czyli równowartość ponad 880 000 zł. Jak na limitowaną odsłonę klasy G z silnikiem z wymierającego gatunku - brzmi prawie jak promocja.
Jedyna nadzieja w G 63.
Które być może po części przyczyniło się do tego, że G 500 znika z rynku. Być może klienci, których stać było na 8 cylindrów w klasie G, i tak szli już po G 63, omijając wersję cywilną. Trudno też podejrzewać, żeby ci, których stać na G 63, wybierali jednak bardziej dyskretne G 500 - sleeperem mógł być nieodżałowany Mercedes klasy E 500, a nie absurdalnie szybki kiosk na kołach.
Tutaj jest jednak dobra wiadomość - o ile w cywilnej klasie G V8 już nie uświadczymy, o tyle w wersji AMG powinno być jeszcze miejsce dla tej jednostki. Zresztą dzisiaj zadebiutowała kolejna odmiana G 63, czyli limitowany do 1000 egzemplarzy "Grand Edition", wyceniony na co najmniej 229 000 euro, czyli lekko ponad milion złotych. O końcu produkcji na razie mowy nie ma.
Inna sprawa, że kwestia tego, czy można będzie kupić jakąkolwiek wersję klasy G w Polsce, wygląda dość skomplikowanie. Samochód zniknął z polskiej strony i nie znajdziemy go też w polskim cenniku. Coraz trudniej być gangsterem raperem w tym kraju...