Nowy Lexus LBX - prawdziwy łowca spojrzeń

Lokowanie produktu

W swojej ponad 30-letniej historii Lexus tylko raz wprowadził na rynek samochód, którego nazwa składała się z trzech liter. Był to niezwykły, sportowy model LFA. Teraz japońska marka postanowiła ten krok powtórzyć. LBX, czyli Lexus Breakthrough Crossover to wyjątkowy model. Między innymi dlatego, że po raz pierwszy w historii marki zaprojektowany dla Europy.

Nowy Lexus LBX – prawdziwy łowca spojrzeń

- Naszym celem było stworzenie samochodu, który wykracza poza schematy klasy premium, wykorzystując swoje kompaktowe rozmiary. Chcieliśmy, by kierowca czuł się naturalnie, prowadząc to auto, a design był elegancki. – mówi Kunihikio Endoh, główny inżynier Lexusa LBX. Czym zatem wyróżnia się ten miejski crossover i co sprawia, że możemy nazwać go wyjątkowym?

Nowoczesny miejski styl

Zmodernizowaną stylistykę możemy dostrzec już na pierwszy rzut oka. Charakterystyczny grill pozbawiony został ramek. Koichi Suga, General Manager Lexus Design tłumaczy, że w ten sposób marka chciała unowocześnić, w pewien sposób przełamać dotychczasowy kształt, robiąc to tak, by legendarnej formie dodać więcej dynamiki. Nad atrapą chłodnicy pojawił się elegancki, satynowy pas łączący reflektory, które także zmieniły swój wygląd. Odwrócono bowiem charakterystyczny kształt „L”. Ten efektowny front samochodu z pewnością zachwyci koneserów piękna.

Modyfikacje nie ominęły również tyłu auta, gdzie nad lampami pojawiła się listwa świetlna. Tablicę rejestracyjną przeniesiono na zderzak, zaś na klapie bagażnika pojawił się napis Lexus. Karoseria wykonana z aluminium i nadkola ze specjalnego rodzaju żywicy, która jest lekka, ale wytrzymała, wpisują się w nowoczesny trend wykorzystywania innowacyjnych materiałów. Dynamiki nadaje LBX-owi nisko zawieszone nadwozie oraz listwy boczne. Tylny spojler podnosi właściwości aerodynamiczne, sprawiając, że prowadzenie tego Lexusa staje się prawdziwą przyjemnością.

Bipolarna bateria

Jednak największe zmiany dotyczą tego, co znajduje się pod maską. Lexus LBX to pierwszy model marki, który korzysta z najnowszej generacji napędu hybrydowego z kompaktowym i lekkim silnikiem trzycylindrowym o pojemności 1,5 l. Auto ma także nową, mocną bipolarną baterię niklowo-wodorkową (NiMH), która wspomaga silnik elektryczny i zwiększa efektywność podczas prowadzenia w trybie EV. Akumulator w pojeździe ma mniejszą masę i wymiary, ale jest w stanie szybciej przekazywać moc. Całość zaprojektowano tak, by maksymalnie zwiększyć wydajność. To idealna propozycja dla tych, którzy cenią innowacyjność i skuteczność w najlepszym stylu.

Jeszcze lepsze wrażenia z jazdy

LBX to pierwszy model marki, który powstał na zmodyfikowanej platformie GA-B, gwarantującej optymalne wyważenie środka ciężkości w samochodzie. Takie rozwiązanie zapewni kierowcy jeszcze bardziej przyjemne wrażenia z jazdy: pewne prowadzenie i poczucie pełnej kontroli.

- Chcieliśmy sprawić, by kierowca czuł się jak najlepiej, prowadząc auto. LBX jest zwinny, bo dobrze wykorzystaliśmy jego niską masę i niewielkie rozmiary. Ponadto bardziej niż kiedykolwiek wcześniej skupiliśmy się na udoskonaleniu podstawowych właściwości auta bez polegania na elektronicznych elementach sterujących – tłumaczy główny inżynier Endoh.

Liczy się wnętrze

Zgodnie z filozofią Lexusa wnętrze zostało zaprojektowane tak, by nie odwracać uwagi kierowcy od tego, co dzieje się na drodze. I widać tu wyraźnie przywiązanie mistrzów Takumi do najwyższej jakości, które przejawia się w doborze materiałów. Tapicerkę ze skóry półanilinowej można zamienić na wegańską, wykonaną w całości ze skóry syntetycznej. Oświetlenie podkreślające elementy wnętrza jest dostępne w 50 uszeregowanych tematycznie kolorach. Funkcja ta stworzona została z myślą o indywidualistach, którzy mają swój styl i chcą podkreślać go we wszystkich aspektach swojego życia.

W idealnej atmosferze

Jak przystało na markę samochodów klasy premium, jakość wnętrza nie zawodzi. Innowacją, która po raz pierwszy pojawia się w Lexusie, są atmosfery dopasowane do stylu życia klienta. Wystrój wnętrza zdradza, z którym wariantem mamy do czynienia. W ofercie znajdują się atmosfery: COOL, RELAX, ELEGANT i EMOTION. W wersji COOL i EMOTION dostępne jest dwukolorowe malowanie nadwozia, które łączy się z kontrastującym, czarnym dachem. Kombinacja lakierów Bi-tone to rozwiązanie, które bez wątpienia pozwala wyróżnić się w miejskiej dżungli. Dodatkowo, wyłącznie dla pierwszych w Europie posiadaczy Lexusa LBX, dostępna będzie limitowana atmosfera ORIGINAL EDITION. Ta wyjątkowa opcja zawiera całą gamę dedykowanych elementów wyposażenia. Wśród nich warto wymienić 18” ciemne, matowe obręcze kół, tapicerkę ze skóry i syntetycznego zamszu Ultrasuede, elektrycznie regulowany fotel kierowcy, multikolorowe podświetlenie ambientowe, przyciemniane szyby, a także zderzaki i emblematy ORIGINAL EDITION. Ta unikatowa atmosfera stanowi idealny wybór dla każdego, kto pragnie wyróżnić się w miejskim zgiełku.

Zarówno awangardowy design, jak i ultranowoczesne technologie, w jakie został wyposażony nowy Lexus LBX sprawiają, że przełomowy crossover mocno wyróżnia się na rynku. Warto przekonać się o tym osobiście i wypróbować ten samochód, kiedy tylko pojawi się w salonach.

Lokowanie produktu
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-05T15:03:38+02:00
Aktualizacja: 2025-06-04T14:58:51+02:00
Aktualizacja: 2025-06-04T13:56:17+02:00
Aktualizacja: 2025-06-03T19:24:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-03T15:11:44+02:00
REKLAMA

Marketingowiec uznał swój żart za zabawny. Firma stwierdziła, że jednak Nio bardzo i go zwolniła

Chiny szybko uczą się od innych i dziś w wielu dziedzinach już wyprzedzają Europę czy Stany Zjednoczone. Jednak w jednej kwestii wciąż pozostają daleko w tyle - chodzi o bezczelność reklamową. Pewien marketingowiec Nio postanowił przesunąć tę granicę, ale posunął się zbyt daleko. Firma uznała, że takie metody promocji są nie do zaakceptowania i natychmiast go zwolniła.

Nio Onvo L60
REKLAMA

Cała afera rozpoczęła się od jednego zdania na ulotce promocyjnej, które nawiązywało do chińskiego Święta Qingming obchodzonego 4 kwietnia - odpowiednika naszego Święta Zmarłych. To szczególny czas, gdy Chińczycy odwiedzają groby bliskich, palą znicze i oddają hołd zmarłym w atmosferze zadumy i refleksji.

REKLAMA

Jak donosi portal sina.cn, menedżer odpowiedzialny za promocję Onvo, submarki Nio, stracił pracę po publikacji "nietaktownego materiału". Ulotka wywołała tak duże oburzenie, że do działu marketingu Nio wpłynął nawet anonimowy donos. Problemem okazało się hasło: "Wymień baterię na Qingming - odejdź, kiedy chcesz". Słowo "odejdź" (走) w tym kontekście zostało odebrane jako dwuznaczne, ponieważ w języku chińskim może oznaczać również "odejście z tego świata", szczególnie podczas święta poświęconego pamięci zmarłych.

Autor ulotki został zwolniony, a jego przełożony otrzymał oficjalne upomnienie. Sytuacja była tym bardziej niefortunna, że zbiegła się w czasie z głośnym przypadkiem tragicznego wypadku Xiaomi SU7, o którym pisaliśmy wcześniej. W Chinach trwała właśnie żywa dyskusja o bezpieczeństwie samochodów elektrycznych, a slogan kojarzący się ze śmiercią tylko podsycił falę krytyki.

Sprawa pokazała, jak delikatną materią są kampanie marketingowe w specyficznym kontekście kulturowym, zwłaszcza gdy nawiązują do tak wrażliwych tematów jak pamięć o zmarłych. Nio, działając zdecydowanie, chciało pokazać, że nie akceptuje tego rodzaju kontrowersyjnych zabiegów promocyjnych. Moim zdaniem na wszystko przyjdzie czas - chińska motoryzacja nie będzie się wiecznie rozrastać w takim tempie. Przyjdzie czas stagnacji, zniesmaczenia i wtedy marketingowcy pójdą nie jeden a 100 kroków za daleko. Zobaczycie.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-22T18:19:23+02:00
Aktualizacja: 2025-05-22T16:37:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T14:09:09+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T10:54:22+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T10:14:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T09:03:38+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T15:50:19+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T10:45:10+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Suzuki ma dublera dla Jimny. Z wyglądu jest nie do odróżnienia, ale nie próbuj jechać w teren

Mały crossover od Suzuki dostał kurację upodabniającą do Jimny. Model S-Presso produkowany przez Maruti otrzymał zestaw modyfikacji nadwozia na kształt uwielbianej, małej terenówki.

Suzuki ma dublera dla Jimny. Z wyglądu jest nie do odróżnienia, ale nie próbuj jechać w teren
REKLAMA

Suzuki S-Presso to mały crossover, produkowany przez indyjskiego partnera Suzuki - Maruti. Mimo bliskoznacznej nazwy, nie ma nic wspólnego z małym roadsterem Cappuccino z lat dziewięćdziesiątych. W Azji Południowej jest jednym z najchętniej kupowanych modeli, co poskutkowało wprowadzeniem go także na wybrane rynki Ameryki Łacińskiej czy Afryki. Jednak do Europy raczej nigdy nie trafi.

Korzystając z jego popularności, indonezyjska firma o nazwie GH Style postanowiła trochę pobawić się z wyglądem S-Presso, nadając mu stylizację inspirowaną uwielbianym samochodem terenowym od Suzuki - modelem Jimny.

REKLAMA

Front nadwozia dostał najwięcej zmian, gdyż oryginalne reflektory montowane w S-Presso, połączone czarną osłoną chłodnicy, zniknęły, ustępując miejsca okrągłym, umieszczonym w osłonie chłodnicy o kształcie identycznym do tej z Jimny. Uzupełnione je nowym zderzakiem z czarnym elementem, który zgrabnie mieści parę żółtych świateł przeciwmgielnych.

Z profilu można zauważyć czarne progi i nowy zestaw felg wykończonych na biało. Z tyłu zaś znajdzie się większy spojler i nowy czarny zderzak. Tylne światła i pokrywa bagażnika pozostają bez zmian.

Więcej o Suzuki przeczytasz tutaj:

Standardowy S-Presso może się pochwalić dość wysokim prześwitem, dostosowanym do potrzeb rynków rozwijających się. Do tego GH Style dołożyło mu poszerzone nadkola zarówno z przodu, jak i z tyłu. Jednak z uwagi na napęd jedynie na przednie koła, o zabawach w terenie u boku prawdziwych Jimny właściciele S-Presso mogą co najwyżej pomarzyć.

REKLAMA

Pod maską znajdzie się zaś niewielki, trzycylindrowy silniki o pojemności jednego litra, wytwarzający 67 KM 90 Nm momentu obrotowego. Może i niewiele, ale przy niskiej masie samochodu, wynoszącej nieco ponad 700 kg, powinno wystarczyć na sprawne poruszanie się po mieście. GH Style jeszcze nie pochwalił się ceną tego zestawu, lecz nie powinno być drogo - na podstawową wersję S-Presso w Indiach trzeba przeznaczyć zaledwie 4,26 lakh rupii (18,5 tys. zł).

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-01T10:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-30T17:26:48+02:00
Aktualizacja: 2025-05-30T15:20:47+02:00
Aktualizacja: 2025-05-30T12:30:14+02:00
Aktualizacja: 2025-05-29T18:39:54+02:00
Aktualizacja: 2025-05-29T18:06:33+02:00
Aktualizacja: 2025-05-29T17:09:13+02:00
Aktualizacja: 2025-05-29T12:31:37+02:00
Aktualizacja: 2025-05-29T12:12:21+02:00
Aktualizacja: 2025-05-29T11:09:44+02:00
Aktualizacja: 2025-05-28T16:46:59+02:00
Aktualizacja: 2025-05-28T14:11:19+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Miej się na baczności w drodze na Wielkanoc. To może być bardzo droga podróż

Policja rozpoczęła akcję „Bezpieczna Wielkanoc 2025”. W jej ramach policja planuje kontrole i częstego używania bloczka mandatowego.

bezpieczna wielkanoc
REKLAMA

Wizyta u cioci i wspólne spożycie jaj. Wyprawa do kościoła z koszyczkiem. Spacer po parku wraz z całą rodziną. Oto tylko część atrakcji, jakie czekają na nas w związku ze świętami Wielkiej Nocy. Z pewnością nie brakuje też takich, którzy nie będą kultywować żadnych jajeczno-barankowych tradycji i wybiorą się na weekend gdzieś za miasto.

REKLAMA

Ludzie wsiądą w auta - niektóre nie ruszane od wielu tygodni - i wybiorą się tam, gdzie potrzebują. Oznacza to oczywiście zwiększoną szansę na korki, a także na wypadki. Policja próbuje temu zapobiec - i stąd akcja „Bezpieczna Wielkanoc”, o której informuje na swojej stronie.

„Policjanci pełniący służbę w czasie świąt będą zwracać uwagę m.in. na stan trzeźwości i stan psychofizyczny kierujących oraz przestrzeganie przez nich ograniczeń prędkości. Sprawdzą również, czy kierowcy i pasażerowie podróżują w zapiętych pasach bezpieczeństwa, a dzieci przewożone są w fotelikach. Dodatkowo funkcjonariusze będą monitorować płynność ruchu na głównych trasach komunikacyjnych kraju” - podano.

Czas znowu zacytować policyjną witrynę: „Nad bezpieczeństwem uczestników ruchu drogowego czuwać będą również policyjne grupy SPEED, których głównym zadaniem jest przeciwdziałanie niebezpiecznym zachowaniom na drodze – w szczególności przekraczaniu dozwolonych limitów prędkości”. To oznacza, że warto powstrzymać dążenia związane z osiąganiem zawrotnych prędkości, bo można „na Zajączka” pozbyć się kilkunastu setek z portfela.

Polcija przy okazji przypomina też o konieczności sprawdzenia obowiązkowego wyposażenia samochodu i o tym, by uważać na coraz częściej pojawiających się na chodnikach i drogach pieszych i rowerzystów. Ładna pogoda oznacza również początek sezonu motocyklowego. Warto sobie przypomnieć, że motocykle istnieją i że widać je gorzej niż auto osobowe. Trzeba uważać przy zmianie pasa albo podczas wyjeżdżania z podporządkowanej. A jeśli czytają nas motocykliści - jedźcie wolniej i dajcie kierowcom czas na reakcję. Wielu wypadków z udziałem jednośladów by nie było, gdyby ich kierowcy zdjęli… rękę z gazu. Poza tym: co z tego, że według przepisów winę będzie ponosił kierowca osobówki, skoro to motocyklista ma zdrowotnie więcej do stracenia?

REKLAMA

Pamiętajcie, wsiadając do auta i wyruszając na Wielkanoc - wy na zmartwychwstanie raczej nie macie co liczyć…

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-22T18:19:23+02:00
Aktualizacja: 2025-05-22T16:37:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T14:09:09+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T10:54:22+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T10:14:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T09:03:38+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T15:50:19+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T10:45:10+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Subaru też miało swój model z silnikiem z tyłu. Ale potem stwierdziło, że na środku będzie lepiej

Subaru to nie tylko Impreza, Legacy czy Forester. Od lat sześćdziesiątych w jego japońskiej ofercie znajduje się model Sambar, który przez większość swojej historii miał taki sam układ napędowy, co słynne samochody przyspieszające bicie serca - Porsche 911 czy Skoda 105.

Subaru też miało swój model z silnikiem z tyłu. Ale potem stwierdziło, że na środku będzie lepiej
REKLAMA

Subaru to marka mająca przede wszystkim konotacje sportowe. Gdy ktoś wymawia tę nazwę, jako pierwsza do głowy przechodzi nam kultowa Impreza WRX, ale też coupe jak SVX czy BR-Z. Dopiero w dalszej kolejności pomyślimy o komfortowym Legacy czy SUV-ie Forester.

Tak się składa, że Subaru miało też model o tym samym układzie co uwielbiany samochód sportowy - Porsche 911. Jednakże model Sambar, o którym mowa, jest samochodem zupełnie innym niż legenda z Zuffenhausen, a nieporównywalnie bliżej mu do innego niemieckiego auta z tym układem napędu - Volkswagena T1.

REKLAMA

Subaru wprowadziło swój model Sambar w 1961 r. - był to drugi keitruck w historii Japonii, po samochodzie o przeuroczej nazwie Baby, stworzonym przez zapomnianą już markę Kurogane (wchłoniętą przez Nissana). Od strony technicznej opierał się na malutkim keicarze Subaru 360, od którego przejął m.in. podwozie z dwusuwowym silniczkiem chłodzonym powietrzem o mocy niecałych 18 KM, zaś nadwozie wersji zamkniętej było inspirowane włoskim Fiatem 600 Multipla. W ojczyźnie nazywano go kuchiburu, czyli „dolna warga”, od wyraźnego przetłoczenia u dołu przedniej części nadwozia.

Subaru Sambar I

Cechą wyróżniającą Sambara było umieszczenie silnika na tylnej osi - wówczas najmniejsze japońskie ciężarówki napędzał motor montowany między osiami, pod siedzeniami pasażerów. Napędzał on oczywiście koła tylne, choć w 1980 r. w ofercie modelu trzeciej generacji pojawiła się opcja napędu 4x4. Takie umieszczenie silnika miało ogromną zaletę w kontekście jego roli jako samochodu dostawczego - dociążał on tył, dzięki czemu nawet jadąc bez ładunku, leciutki keitruck mógł się poszczyć pewnym prowadzeniem, a także większą zdolnością pokonywania wzniesień. Zaś pasażerowie mogli podróżować w większym komforcie, dzięki znacznie niższemu poziomowi hałasu.

Subaru Sambar III

Jednak nowinki techniczne nie kończyły się na samym umieszczeniu jednostki napędowej w I generacji. Sambar był jak Mercedes klasy S wśród keitrucków - swoistym wyznacznikiem tego, co za parę lat będzie standardem i to inni będą musieli gonić Subaru. Czwarte pokolenie Sambara w 1987 r. zostało jednym z pierwszych japońskich pojazdów typu kei, w których zastosowano wentylowane tarcze hamulcowe z przodu. Natomiast Sambar V generacji był pierwszym keitruckiem dostępnym z silnikiem z czterema cylindrami w rzędzie, czy z opcjonalnym turbodoładowaniem, do których w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych dołączyła nawet wersja elektryczna. W tym samym modelu wprowadzono też lepiej wyposażone osobowe wersje Sambar Dias, a na fali japońskiej mody na retro do sprzedaży wprowadzono także wersję Sambar Dias Classic.

Subaru Sambar EV; z prawej strony Sambar Dias Classic EV

W 1999 r. wprowadzono VI generację Sambara. Miała ona silnik już niemal dwa razy większy niż oryginał z lat sześćdziesiątych i zbiornik paliwa o pojemności 40 l - największy w swojej klasie. Wciąż utrzymany był klasyczny układ z silnikiem z tyłu, lecz ten wyróżnik już wkrótce miał mieć swój koniec.

Subaru Sambar VI

Więcej o Subaru przeczytasz tutaj:

W 2009 r. wprowadzoną nową wersję odmiany Dias - porzuciła ona nazwę Sambar, ale za to otrzymała przydomek Wagon. Było to spowodowane znaczną zmianą w konstrukcji, gdyż... był to zupełnie inny samochód.

 class="wp-image-651674"
Subaru Dias Wagon

Do powstania Diasa Wagon Subaru nawet nie przyłożyło ręki. Nowy model był jedynie Daihatsu Atrai Wagon poddanym inżynierii znaczkowej. Wprowadzenie go było spowodowane inwestycjami Toyoty w koncern Fuji Heavy Industries, po którym auta typu kei skonstruowane przez Subaru zakończą swój żywot. Zastąpi je wariant oszczędnościowy, w postaci aut skonstruowanych przez należące do Toyoty Daihatsu. Po Diasie Wagon także dostawczy Sambar w wersji zamkniętej i pickup w 2012 r. doczekały się nowego modelu bazującego na roboczym odpowiedniku Daihatsu Atrai - modelu Hijet.

Subaru Sambar VII

Od 2014 r. do dziś produkowana jest ósma generacja Sambara/Diasa Wagon. Jednak ona także nie jest jedynie tworem Daihatsu z logo z Plejadami. Ta decyzja spowodowała spore spadki w sprzedaży, a także utyskiwania fanów dawnych Sambarów, domagających się powrotu układu z silnikiem z tyłu. Sambar może nie miał ani silnika bokser, ani żadnych osiągnięć w rajdach, lecz w Japonii jest uważany za jeden z najlepszych samochodów stworzonych przez Subaru.

Dlatego też dzisiaj jest poszukiwanym autem, którego nawet najmłodsze odmiany są uważane za youngtimery. Przykładowo model z 2010 r. z przebiegiem 25 tys. km wystawiono na japońskim portalu ogłoszeniowym za cenę 2 mln jenów (52,7 tys. zł). Poza Japonią temat Sambara jest jednak praktycznie nieznany. Choć w latach 1984 - 1998 Sambar był eksportowany do Europy, także pod nazwami 700 (dostawcze), Libero, Domingo, Columbus, czy Sumo (osobowe), jednak nigdy nie zdobył popularności. W Polsce nigdy nie był oficjalnie sprzedawany.

REKLAMA

Zdjęcie główne: Kredyt do wykorzystania na materiały dziennikarskie: Anton Pentegov / Shutterstock.com

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-22T18:19:23+02:00
Aktualizacja: 2025-05-22T16:37:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T14:09:09+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T10:54:22+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T10:14:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T09:03:38+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T15:50:19+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T10:45:10+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Ta marka zmienia zdanie i nie rezygnuje z silników spalinowych. Mimo że robi doskonałe wersje elektryczne

Mini planowało, by od roku 2030 oferować już tylko samochody elektryczne. Wzorem wielu innych firm, teraz zmienia zdanie. Nie jest to raczej powód do płaczu.

mini spalinowe 2030
REKLAMA

„Będziemy produkować wyłącznie auta elektryczne od roku XXXX” - takie zdania kilka lat temu ambitnie wygłaszali przedstawiciele ogromnej części marek motoryzacyjnych. Wtedy wydawało się, że cały świat niepowstrzymanie pędzi w kierunku pełnej elektryfikacji i że klienci będą marzyli o wozach na prąd. Wiemy już, że nie do końca tak jest.

REKLAMA

Zdanie zmieniły już m.in. Volvo czy Mercedes. Teraz przyszedł czas na Mini. Brytyjska firma pod niemieckim zarządem od 2021 roku planowała, by nabywcy aut wyprodukowanych po 2030 r. nie musieli już odwiedzać stacji benzynowych. Teraz w wywiadzie dla Automotive News, Michael Peyton, wiceprezes Mini na Amerykę przyznał, że strategia uległa zmianie.

„Nadal zmierzamy w kierunku całkowicie elektrycznej gamy, ale widzimy, że szczególnie dla Ameryki Północnej napędy spalinowe są nadal bardzo ważne - i tak zostanie w dającej się przewidzieć przyszłości. Tak więc zmieniliśmy trochę nasze podejście jako marki i zamierzamy budować ICE dłużej” - powiedział.

Silniki na benzynę nie zostaną porzucone - Mini ma nadal wydawać pieniądze na rozwój takiej technologii. Pojawią się także nowe modele. Wiceprezes nie wykluczył pojawienia się nowego, spalinowego crossovera, który na amerykańskim rynku zastępowałby nieoferowanego tam Acemana. Być może zobaczymy też jeszcze większe Mini (czyli Maxi, ha ha!) niż Countryman.

Czy zmiana strategii dotyczy także rynku europejskiego, czy tylko tego za Oceanem? Wygląda na to, że to tak zwany news globalny. W Europie też będziemy mogli dłużej jeździć pomrukującymi Mini. Z kolei BMW - czyli firma-matka Mini - nie chce żadnych zakazów, ale szacuje, że ponad 50 procent rocznych dostaw do 2030 roku będzie reprezentowanych przez samochody elektryczne. Stanie się tak jednak, według przedstawicieli marki, tylko wtedy, gdy „w tym momencie zostaną spełnione pewne warunki, takie jak kompleksowy rozwój infrastruktury ładowania”. Jak na razie, w 2024 roku udział pojazdów elektrycznych w światowych dostawach BMW Group (czyli BMW, Mini i Rolls-Royce) wynosił tylko 17,4 proc. To i tak znaczący wzrost w stosunku do 14,7 proc. rok wcześniej. Rok 2025 zaczął się dobrze dla „elektryków”.

Ze wszystkich firm świata, akurat przy Mini nie płakałbym z powodu końca technologii spalinowej. Elektryczne napędy pasują do miejskich Mini doskonale, a takie wersje są idealnie zgodne z charakterem marki - czyli można nimi jeździć szybko i zwinnie. Ale dobrze, że będziemy mieli wybór.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-22T18:19:23+02:00
Aktualizacja: 2025-05-22T16:37:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T14:09:09+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T10:54:22+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T10:14:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T09:03:38+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T15:50:19+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T10:45:10+02:00
REKLAMA
REKLAMA