Zamów lepszy zestaw audio, to dalej zajedziesz. Tak się ogrywa zasięg

Niemal każdy z nas słucha muzyki. Niezależnie czy odbywa się to przy pomocy słuchawek czy głośników, w zdecydowanej większości przypadków źródła dźwięku mają konstrukcję elektrodynamiczną, zwaną także po prostu dynamiczną. Ich konstrukcja opiera się na cewce nawiniętej na tuleję, która porusza się w polu magnetycznym utworzonym przez magnes stały. Ruch tulei powoduje zarazem ruch membrany głośnika, a tym samym powstawanie dźwięku i ewentualne kiwanie się słuchaczy do rytmu.

Przeciętnemu słuchaczowi słuchanie muzyki nie kojarzy się ze szczególnie dużym poborem prądu, chyba że w swoim Golfie trójce ma wzmacniacz o mocy 2 kilowatów i odpala na cały regulator hity z najnowszego albumu swojego ulubionego i nad wyraz popularnego, współpracującego z wieloma muzykami DJ-a o ksywce... jak mu tam... o, mam - Feat.

Chodzi o głośniki wykonane w technologii elektrostatycznej. Postaram się w uproszczeniu opisać, o co w tej technologii chodzi.

W elektrostatycznych źródłach dźwięku - obojętnie czy mówimy o słuchawkach czy o głośnikach - źródłem dźwięku jest nie membrana współpracująca z cewką i tak dalej, lecz bardzo cienka folia pod napięciem. Umieszczona jest ona pomiędzy tzw. statorami, czyli metalowymi, perforowanymi elementami, przez które płynie sygnał ze wzmacniacza. Elektrostatyczne źródła dźwięku potrzebują bardzo wysokiego napięcia do poprawnego działania, stąd słuchawki tego typu muszą być łączone z osobnym elementem, tzw. energizerem, łączącym funkcje zasilacza i wzmacniacza. Przykładowo elektrody skrajne słuchawek STAX SR-507 pracują pod napięciem 580V DC, a słuchawek Kingsound H-03 - o 30V niższym.

Jak się okazuje, energooszczędność w kontekście motoryzacyjnym to tylko jedna z nich. Są i takie zalety, które ucieszą melomanów: w dopracowanych konstrukcjach brzmienie jest w zasadzie nie do podrobienia przez konstrukcje elektrodynamiczne. Często są określane jako brzmieniowo czyste, detaliczne czy precyzyjne, zwykle można też oczekiwać wyjątkowo dobrego grania w zakresie tonów średnich i wysokich.

Zdaniem Brytyjczyków zastosowanie takiego rozwiązania w samochodzie miałoby też pomóc w stworzeniu osobistych baniek z muzyką - innymi słowy, każdy pasażer mógłby słuchać innej muzyki bez użycia słuchawek i nikt by sobie (nadmiernie) nie przeszkadzał. Akurat o takiej zalecie nigdzie indziej nie widziałem ani słowa, ale nie bardzo mnie to dziwi - to chyba niezbyt popularne, by w pomieszczeniu odpalać jednocześnie cztery różne utwory na różnych głośnikach i sprawdzać, jak co słychać.

Na czele z bardzo ograniczonymi możliwościami w zakresie odtwarzania tonów niskich, jeśli zależy nam na sensownych rozmiarach głośników. Z tego względu czasem stosuje się systemy hybrydowe, w których głośniki niskotonowe mają bardziej konwencjonalną (choć i tak zmodyfikowaną) konstrukcję. Poza tym trudniejsze jest prawidłowe ustawienie głośników w pomieszczeniu (odnieście to sobie do wnętrza auta) tak, by grały dobrze. Wiele konstrukcji jest też czułych na zanieczyszczenia różnego rodzaju - od kurzu i pyłu, po wizytę zabłąkanych owadów. Mówi się też, że brzmienie głośników elektrostatycznych, choć wyjątkowe na tle tego, co słyszymy na co dzień, nie jest brzmieniem dla każdego - niektórzy mówią wręcz, że albo się je kocha, albo go nienawidzi, np. ze względu na sterylność czy niedobór emocji w muzyce odtwarzanej przy pomocy takiego sprzętu.

Jak informuje InsideEVs.com, jeszcze w tym roku mamy ujrzeć samochód elektryczny z tego rodzaju systemem audio - miałby to być nowy, elektryczny Range Rover. Póki co wspomniany producent sprzętu audio (słuchawek i samochodowych systemów audio) zamontował prototypowe rozwiązanie w Polestarze 2 i ogłosił, że osiągnięto 90-procentową oszczędność miejsca i masy, a na dodatek nowe głośniki można w całości poddać recyklingowi. Wspomnianym już bonusem ma być większy zasięg auta na jednym ładowaniu - podobno zysk może sięgnąć nawet 32 km.

Docelowo głośniki miałyby być umieszczone w zagłówkach, co miałoby pomóc w tworzeniu wyżej wspomnianych baniek. O ile mi wiadomo, kombinacje z kształtem źródła dźwięku w przypadku technologii elektrostatycznej nie są zbyt pożądane, ale zgaduję, że w Warwick Acoustics pracują ludzie, którzy znają się na tym zdecydowanie lepiej ode mnie - a przynajmniej mam taką nadzieję. Więcej informacji na temat projektu znajdziecie na blogu Warwick Acoustics - o tutaj.

Najbardziej w tym wszystkim ciekawić mnie będzie jednak nie to, o ile zwiększy się zasięg danego auta, a to, jak nowy system audio będą oceniać osoby, które z tą tematyką mają do czynienia na co dzień i zjadły na niej zęby, testując zestawy audio za -naście czy -dziesiąt tysięcy złotych we własnych czterech ścianach i nierzadko za własne pieniądze. No nic - pozostaje czekać. Ale to moim zdaniem jedna z ciekawszych innowacji w motoryzacji - zobaczymy, czy się przyjmie w najdroższych autach. W tańszych na to nie liczcie.

Zdjęcie główne: freepik, Freepik.com

Źródło pozostałych grafik: Warwick Acoustics