AC w LINK4 – tak wiele za tak niewiele

Lokowanie produktu

Autocasco to nieobowiązkowe ubezpieczenie, chroniące właścicieli pojazdów przed ponoszeniem finansowych kosztów napraw, będących skutkiem wypadku, wandalizmu czy aktywności żywiołów. W odpowiednim wariancie chroni nas też przed kosztami związanymi z kradzieżą części samochodowych lub całego pojazdu. Co ważne w LINK4 ubezpieczenie AC zawierane jest w formule all risk (od wszelkich ryzyk), dlatego daje tak kompleksową ochronę.

AC w LINK4 – tak wiele za tak niewiele

Wielu z nas dopiero po fakcie, licząc straty, żałuje braku dodatkowego ubezpieczania, które – przy niewielkim w skali roku nakładzie finansowym – mogłoby uchronić nas przed poważnymi kosztami usuwania skutków kolizji spowodowanej naszą nieuwagą... Stąd tak popularne powiedzenie „Mądry Polak po szkodzie”. Szczególnie zimą nie brakuje stłuczek i kolizji, które z pozoru są błahe, ale powodują konieczność ponoszenia wysokich kosztów napraw. Dlatego nie warto ryzykować. Zamiast liczyć na łut szczęścia, lepiej wybrać dobre ubezpieczenie i spać spokojnie.

Bądź sprytny! Ubezpiecz się na zimę

Nie zawsze wysokie koszty naprawy auta są spowodowane poważnym wypadkiem. Czasem wystarczy niegroźna stłuczka parkingowa, a straty i tak idą w tysiące. O takiej właśnie, „parkingowej przygodzie” opowiada pan Radosław (43 l.) z Poznania:

To było w lutym zeszłego roku – podjechałem któregoś dnia do centrum, załatwić kilka spraw w urzędach. I jak to u nas Poznaniu, najpierw przez 20 minut kręciłem się, szukając wolnego miejsca na parkingu. Kiedy zauważyłem wycofujący się samochód, odruchowo włączyłem prawy kierunkowskaz i wjechałem na wolne miejsce. Problem w tym, że nie zauważyłem stojącego nieco z boku żeliwnego słupka, oddzielającego parking od chodnika… Szarpnęło mną do przodu, jednocześnie usłyszałem charakterystyczny odgłos gniecionych blach.

Wściekły na siebie, wyszedłem z auta i… Zdenerwowałem się jeszcze bardziej: uszkodziłem w moim nissanie przedni zderzak, prawy reflektor (ksenonowy, drogi i trudno dostępny) był całkiem zniszczony, wgnieciona została też maska, a grill uszkodzony. Aż zrobiło mi się gorąco na widok tylu strat. Kiedy nieco ochłonąłem, przypomniałem sobie o wykupionym z ostatnim OC pakiecie Autocasco.

Zadzwoniłem do mojego ubezpieczyciela, LINK4 i poinformowałem o szkodzie. Konsultant udzielił mi potrzebnych informacji. Uszkodzenia blacharskie nie uniemożliwiały jazdy, więc zaraz potem wróciłem do domu. Po umówieniu wizyty rzeczoznawcy  oddałem auto do zaprzyjaźnionego warsztatu, a po naprawieniu szkód dostarczyłem ubezpieczycielowi wszystkie faktury od mechanika.

Wkrótce bez problemu otrzymałem uczciwie wyliczone odszkodowanie (z tzw. szkody częściowej). Autocasco wypadkowe w LINK4 zadziałało naprawdę świetnie. A ja, dopiero przeglądając po fakcie wszystkie faktury za naprawę, zdałem sobie sprawę z tego, że ominęły mnie ogromne wydatki - przyznaje pan Radosław.

Dlaczego AC się opłaca?

Posiadając ubezpieczenie AC, chronimy siebie przed znacznymi kosztami naprawy, które mogą powstać wskutek wypadku lub kolizji spowodowanych z naszej winy, gdy to my ponosimy szkodę. Jednak to nie wszystko. Przed czym jeszcze zabezpiecza AC? Ubezpieczenie pozwala pokryć szkody, które wynikają z aktu wandalizmu, a także działania sił natury: gradu, huraganu czy powodzi. Dodatkowo można zdecydować się też na Autocasco Kradzieżowe, na wypadek kradzieży części lub całego samochodu.

Formuła all risk natomiast oznacza, że ubezpieczyciel odpowiada za wszelkie zdarzenia, z wyjątkiem tych wprost wskazanych w Ogólnych Warunkach Ubezpieczenia jako wyłączenia. To gwarantuje duże poczucie bezpieczeństwa przy bardzo przystępnej cenie składki. A ochrona wypadkowa wynikająca z ubezpieczenia działa nie tylko w Polsce, ale w całej Europie. Co więcej nawet,  w podstawowej wersji  ubezpieczenie obejmuje swoją ochroną oprócz samego pojazdu także bagaż podręczny oraz foteliki dziecięce.

W LINK4, zawierając umowę AC, to kierowca decyduje, jaki wariant likwidacji szkody wybiera:

  • rzeczoznawca wycenia szkodę, wypłacane jest nam odszkodowanie, a my sami dokonujemy naprawy auta (wariant WARSZTAT),
  • naprawiamy auto w wybranym warsztacie, w tym ASO, a ubezpieczyciel pokrywa wszelkie koszty nawet bez naszego udziału (wariant KOSZTORYS).

Jak uzyskać ochronę w ramach AC w LINK4?

Ubezpieczenie Autocasco w LINK4 najkorzystniej kupić w oferowanym pakiecie OC/AC. Oferta towarzystwa jest bardzo elastyczna, a kwota składki zależy od wybranego zakresu, marki i przebiegu auta. Na stronie internetowej: www.link4.pl znajduje się kalkulator, który intuicyjnie prowadzi użytkownika przez poszczególne warianty ubezpieczenia, i w 60 sekund wyliczy całkowity polisy.

Warto też porozmawiać bezpośrednio z konsultantami pod numerem 22 4444444 lub osobiście spotkać się z agentem. Więcej informacji, w tym wszystkie limity i ograniczenia, znajdziemy w OWU na stronie link4.pl.

*Artykuł powstał we współpracy z Grupą PZU.

Lokowanie produktu
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-05T15:03:38+02:00
Aktualizacja: 2025-06-04T14:58:51+02:00
Aktualizacja: 2025-06-04T13:56:17+02:00
Aktualizacja: 2025-06-03T19:24:41+02:00
REKLAMA

Marketingowiec uznał swój żart za zabawny. Firma stwierdziła, że jednak Nio bardzo i go zwolniła

Chiny szybko uczą się od innych i dziś w wielu dziedzinach już wyprzedzają Europę czy Stany Zjednoczone. Jednak w jednej kwestii wciąż pozostają daleko w tyle - chodzi o bezczelność reklamową. Pewien marketingowiec Nio postanowił przesunąć tę granicę, ale posunął się zbyt daleko. Firma uznała, że takie metody promocji są nie do zaakceptowania i natychmiast go zwolniła.

Nio Onvo L60
REKLAMA

Cała afera rozpoczęła się od jednego zdania na ulotce promocyjnej, które nawiązywało do chińskiego Święta Qingming obchodzonego 4 kwietnia - odpowiednika naszego Święta Zmarłych. To szczególny czas, gdy Chińczycy odwiedzają groby bliskich, palą znicze i oddają hołd zmarłym w atmosferze zadumy i refleksji.

Nietaktowne stwierdzenie kosztowało marketingowca posadę

REKLAMA

Jak donosi portal sina.cn, menedżer odpowiedzialny za promocję Onvo, submarki Nio, stracił pracę po publikacji "nietaktownego materiału". Ulotka wywołała tak duże oburzenie, że do działu marketingu Nio wpłynął nawet anonimowy donos. Problemem okazało się hasło: "Wymień baterię na Qingming - odejdź, kiedy chcesz". Słowo "odejdź" (走) w tym kontekście zostało odebrane jako dwuznaczne, ponieważ w języku chińskim może oznaczać również "odejście z tego świata", szczególnie podczas święta poświęconego pamięci zmarłych.

Nio zareagowało natychmiast

Autor ulotki został zwolniony, a jego przełożony otrzymał oficjalne upomnienie. Sytuacja była tym bardziej niefortunna, że zbiegła się w czasie z głośnym przypadkiem tragicznego wypadku Xiaomi SU7, o którym pisaliśmy wcześniej. W Chinach trwała właśnie żywa dyskusja o bezpieczeństwie samochodów elektrycznych, a slogan kojarzący się ze śmiercią tylko podsycił falę krytyki.

Sprawa pokazała, jak delikatną materią są kampanie marketingowe w specyficznym kontekście kulturowym, zwłaszcza gdy nawiązują do tak wrażliwych tematów jak pamięć o zmarłych. Nio, działając zdecydowanie, chciało pokazać, że nie akceptuje tego rodzaju kontrowersyjnych zabiegów promocyjnych. Moim zdaniem na wszystko przyjdzie czas - chińska motoryzacja nie będzie się wiecznie rozrastać w takim tempie. Przyjdzie czas stagnacji, zniesmaczenia i wtedy marketingowcy pójdą nie jeden a 100 kroków za daleko. Zobaczycie.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-22T18:19:23+02:00
Aktualizacja: 2025-05-22T16:37:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T14:09:09+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T10:54:22+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T10:14:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T09:03:38+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T15:50:19+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T10:45:10+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Ta marka zmienia zdanie i nie rezygnuje z silników spalinowych. Mimo że robi doskonałe wersje elektryczne

Mini planowało, by od roku 2030 oferować już tylko samochody elektryczne. Wzorem wielu innych firm, teraz zmienia zdanie. Nie jest to raczej powód do płaczu.

mini spalinowe 2030
REKLAMA

„Będziemy produkować wyłącznie auta elektryczne od roku XXXX” - takie zdania kilka lat temu ambitnie wygłaszali przedstawiciele ogromnej części marek motoryzacyjnych. Wtedy wydawało się, że cały świat niepowstrzymanie pędzi w kierunku pełnej elektryfikacji i że klienci będą marzyli o wozach na prąd. Wiemy już, że nie do końca tak jest.

Teraz marki wycofują się z tych planów

REKLAMA

Zdanie zmieniły już m.in. Volvo czy Mercedes. Teraz przyszedł czas na Mini. Brytyjska firma pod niemieckim zarządem od 2021 roku planowała, by nabywcy aut wyprodukowanych po 2030 r. nie musieli już odwiedzać stacji benzynowych. Teraz w wywiadzie dla Automotive News, Michael Peyton, wiceprezes Mini na Amerykę przyznał, że strategia uległa zmianie.

„Nadal zmierzamy w kierunku całkowicie elektrycznej gamy, ale widzimy, że szczególnie dla Ameryki Północnej napędy spalinowe są nadal bardzo ważne - i tak zostanie w dającej się przewidzieć przyszłości. Tak więc zmieniliśmy trochę nasze podejście jako marki i zamierzamy budować ICE dłużej” - powiedział.

To oznacza inwestycje w napędy spalinowe

Silniki na benzynę nie zostaną porzucone - Mini ma nadal wydawać pieniądze na rozwój takiej technologii. Pojawią się także nowe modele. Wiceprezes nie wykluczył pojawienia się nowego, spalinowego crossovera, który na amerykańskim rynku zastępowałby nieoferowanego tam Acemana. Być może zobaczymy też jeszcze większe Mini (czyli Maxi, ha ha!) niż Countryman.

Czy zmiana strategii dotyczy także rynku europejskiego, czy tylko tego za Oceanem? Wygląda na to, że to tak zwany news globalny. W Europie też będziemy mogli dłużej jeździć pomrukującymi Mini. Z kolei BMW - czyli firma-matka Mini - nie chce żadnych zakazów, ale szacuje, że ponad 50 procent rocznych dostaw do 2030 roku będzie reprezentowanych przez samochody elektryczne. Stanie się tak jednak, według przedstawicieli marki, tylko wtedy, gdy „w tym momencie zostaną spełnione pewne warunki, takie jak kompleksowy rozwój infrastruktury ładowania”. Jak na razie, w 2024 roku udział pojazdów elektrycznych w światowych dostawach BMW Group (czyli BMW, Mini i Rolls-Royce) wynosił tylko 17,4 proc. To i tak znaczący wzrost w stosunku do 14,7 proc. rok wcześniej. Rok 2025 zaczął się dobrze dla „elektryków”.

Elektryczne Mini są naprawdę dobre

Ze wszystkich firm świata, akurat przy Mini nie płakałbym z powodu końca technologii spalinowej. Elektryczne napędy pasują do miejskich Mini doskonale, a takie wersje są idealnie zgodne z charakterem marki - czyli można nimi jeździć szybko i zwinnie. Ale dobrze, że będziemy mieli wybór.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-22T18:19:23+02:00
Aktualizacja: 2025-05-22T16:37:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T14:09:09+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T10:54:22+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T10:14:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T09:03:38+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T15:50:19+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T10:45:10+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Miej się na baczności w drodze na Wielkanoc. To może być bardzo droga podróż

Policja rozpoczęła akcję „Bezpieczna Wielkanoc 2025”. W jej ramach policja planuje kontrole i częstego używania bloczka mandatowego.

bezpieczna wielkanoc
REKLAMA

Wizyta u cioci i wspólne spożycie jaj. Wyprawa do kościoła z koszyczkiem. Spacer po parku wraz z całą rodziną. Oto tylko część atrakcji, jakie czekają na nas w związku ze świętami Wielkiej Nocy. Z pewnością nie brakuje też takich, którzy nie będą kultywować żadnych jajeczno-barankowych tradycji i wybiorą się na weekend gdzieś za miasto.


Jedno jest pewne - ruch na trasach będzie wzmożony

REKLAMA

Ludzie wsiądą w auta - niektóre nie ruszane od wielu tygodni - i wybiorą się tam, gdzie potrzebują. Oznacza to oczywiście zwiększoną szansę na korki, a także na wypadki. Policja próbuje temu zapobiec - i stąd akcja „Bezpieczna Wielkanoc”, o której informuje na swojej stronie.

„Policjanci pełniący służbę w czasie świąt będą zwracać uwagę m.in. na stan trzeźwości i stan psychofizyczny kierujących oraz przestrzeganie przez nich ograniczeń prędkości. Sprawdzą również, czy kierowcy i pasażerowie podróżują w zapiętych pasach bezpieczeństwa, a dzieci przewożone są w fotelikach. Dodatkowo funkcjonariusze będą monitorować płynność ruchu na głównych trasach komunikacyjnych kraju” - podano.

Uważaj też na prędkość

Czas znowu zacytować policyjną witrynę: „Nad bezpieczeństwem uczestników ruchu drogowego czuwać będą również policyjne grupy SPEED, których głównym zadaniem jest przeciwdziałanie niebezpiecznym zachowaniom na drodze – w szczególności przekraczaniu dozwolonych limitów prędkości”. To oznacza, że warto powstrzymać dążenia związane z osiąganiem zawrotnych prędkości, bo można „na Zajączka” pozbyć się kilkunastu setek z portfela.

Polcija przy okazji przypomina też o konieczności sprawdzenia obowiązkowego wyposażenia samochodu i o tym, by uważać na coraz częściej pojawiających się na chodnikach i drogach pieszych i rowerzystów. Ładna pogoda oznacza również początek sezonu motocyklowego. Warto sobie przypomnieć, że motocykle istnieją i że widać je gorzej niż auto osobowe. Trzeba uważać przy zmianie pasa albo podczas wyjeżdżania z podporządkowanej. A jeśli czytają nas motocykliści - jedźcie wolniej i dajcie kierowcom czas na reakcję. Wielu wypadków z udziałem jednośladów by nie było, gdyby ich kierowcy zdjęli… rękę z gazu. Poza tym: co z tego, że według przepisów winę będzie ponosił kierowca osobówki, skoro to motocyklista ma zdrowotnie więcej do stracenia?

REKLAMA

Pamiętajcie, wsiadając do auta i wyruszając na Wielkanoc - wy na zmartwychwstanie raczej nie macie co liczyć…

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-22T18:19:23+02:00
Aktualizacja: 2025-05-22T16:37:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T14:09:09+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T10:54:22+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T10:14:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T09:03:38+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T15:50:19+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T10:45:10+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Suzuki ma dublera dla Jimny. Z wyglądu jest nie do odróżnienia, ale nie próbuj jechać w teren

Mały crossover od Suzuki dostał kurację upodabniającą do Jimny. Model S-Presso produkowany przez Maruti otrzymał zestaw modyfikacji nadwozia na kształt uwielbianej, małej terenówki.

Suzuki ma dublera dla Jimny. Z wyglądu jest nie do odróżnienia, ale nie próbuj jechać w teren
REKLAMA

Suzuki S-Presso to mały crossover, produkowany przez indyjskiego partnera Suzuki - Maruti. Mimo bliskoznacznej nazwy, nie ma nic wspólnego z małym roadsterem Cappuccino z lat dziewięćdziesiątych. W Azji Południowej jest jednym z najchętniej kupowanych modeli, co poskutkowało wprowadzeniem go także na wybrane rynki Ameryki Łacińskiej czy Afryki. Jednak do Europy raczej nigdy nie trafi.

Korzystając z jego popularności, indonezyjska firma o nazwie GH Style postanowiła trochę pobawić się z wyglądem S-Presso, nadając mu stylizację inspirowaną uwielbianym samochodem terenowym od Suzuki - modelem Jimny.

REKLAMA

Z przodu jest nie do odróżnienia

Front nadwozia dostał najwięcej zmian, gdyż oryginalne reflektory montowane w S-Presso, połączone czarną osłoną chłodnicy, zniknęły, ustępując miejsca okrągłym, umieszczonym w osłonie chłodnicy o kształcie identycznym do tej z Jimny. Uzupełnione je nowym zderzakiem z czarnym elementem, który zgrabnie mieści parę żółtych świateł przeciwmgielnych.

Z profilu można zauważyć czarne progi i nowy zestaw felg wykończonych na biało. Z tyłu zaś znajdzie się większy spojler i nowy czarny zderzak. Tylne światła i pokrywa bagażnika pozostają bez zmian.

Więcej o Suzuki przeczytasz tutaj:

O terenie to lepiej zapomnieć

Standardowy S-Presso może się pochwalić dość wysokim prześwitem, dostosowanym do potrzeb rynków rozwijających się. Do tego GH Style dołożyło mu poszerzone nadkola zarówno z przodu, jak i z tyłu. Jednak z uwagi na napęd jedynie na przednie koła, o zabawach w terenie u boku prawdziwych Jimny właściciele S-Presso mogą co najwyżej pomarzyć.

REKLAMA

Pod maską znajdzie się zaś niewielki, trzycylindrowy silniki o pojemności jednego litra, wytwarzający 67 KM 90 Nm momentu obrotowego. Może i niewiele, ale przy niskiej masie samochodu, wynoszącej nieco ponad 700 kg, powinno wystarczyć na sprawne poruszanie się po mieście. GH Style jeszcze nie pochwalił się ceną tego zestawu, lecz nie powinno być drogo - na podstawową wersję S-Presso w Indiach trzeba przeznaczyć zaledwie 4,26 lakh rupii (18,5 tys. zł).

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-01T10:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-30T17:26:48+02:00
Aktualizacja: 2025-05-30T15:20:47+02:00
Aktualizacja: 2025-05-30T12:30:14+02:00
Aktualizacja: 2025-05-29T18:39:54+02:00
Aktualizacja: 2025-05-29T18:06:33+02:00
Aktualizacja: 2025-05-29T17:09:13+02:00
Aktualizacja: 2025-05-29T12:31:37+02:00
Aktualizacja: 2025-05-29T12:12:21+02:00
Aktualizacja: 2025-05-29T11:09:44+02:00
Aktualizacja: 2025-05-28T16:46:59+02:00
Aktualizacja: 2025-05-28T14:11:19+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Subaru też miało swój model z silnikiem z tyłu. Ale potem stwierdziło, że na środku będzie lepiej

Subaru to nie tylko Impreza, Legacy czy Forester. Od lat sześćdziesiątych w jego japońskiej ofercie znajduje się model Sambar, który przez większość swojej historii miał taki sam układ napędowy, co słynne samochody przyspieszające bicie serca - Porsche 911 czy Skoda 105.

Subaru też miało swój model z silnikiem z tyłu. Ale potem stwierdziło, że na środku będzie lepiej
REKLAMA

Subaru to marka mająca przede wszystkim konotacje sportowe. Gdy ktoś wymawia tę nazwę, jako pierwsza do głowy przechodzi nam kultowa Impreza WRX, ale też coupe jak SVX czy BR-Z. Dopiero w dalszej kolejności pomyślimy o komfortowym Legacy czy SUV-ie Forester.

Tak się składa, że Subaru miało też model o tym samym układzie co uwielbiany samochód sportowy - Porsche 911. Jednakże model Sambar, o którym mowa, jest samochodem zupełnie innym niż legenda z Zuffenhausen, a nieporównywalnie bliżej mu do innego niemieckiego auta z tym układem napędu - Volkswagena T1.

REKLAMA

Układ napędowy wszystkich zadziwił

Subaru wprowadziło swój model Sambar w 1961 r. - był to drugi keitruck w historii Japonii, po samochodzie o przeuroczej nazwie Baby, stworzonym przez zapomnianą już markę Kurogane (wchłoniętą przez Nissana). Od strony technicznej opierał się na malutkim keicarze Subaru 360, od którego przejął m.in. podwozie z dwusuwowym silniczkiem chłodzonym powietrzem o mocy niecałych 18 KM, zaś nadwozie wersji zamkniętej było inspirowane włoskim Fiatem 600 Multipla. W ojczyźnie nazywano go kuchiburu, czyli „dolna warga”, od wyraźnego przetłoczenia u dołu przedniej części nadwozia.

Cechą wyróżniającą Sambara było umieszczenie silnika na tylnej osi - wówczas najmniejsze japońskie ciężarówki napędzał motor montowany między osiami, pod siedzeniami pasażerów. Napędzał on oczywiście koła tylne, choć w 1980 r. w ofercie modelu trzeciej generacji pojawiła się opcja napędu 4x4. Takie umieszczenie silnika miało ogromną zaletę w kontekście jego roli jako samochodu dostawczego - dociążał on tył, dzięki czemu nawet jadąc bez ładunku, leciutki keitruck mógł się poszczyć pewnym prowadzeniem, a także większą zdolnością pokonywania wzniesień. Zaś pasażerowie mogli podróżować w większym komforcie, dzięki znacznie niższemu poziomowi hałasu.

Jednak nowinki techniczne nie kończyły się na samym umieszczeniu jednostki napędowej w I generacji. Sambar był jak Mercedes klasy S wśród keitrucków - swoistym wyznacznikiem tego, co za parę lat będzie standardem i to inni będą musieli gonić Subaru. Czwarte pokolenie Sambara w 1987 r. zostało jednym z pierwszych japońskich pojazdów typu kei, w których zastosowano wentylowane tarcze hamulcowe z przodu. Natomiast Sambar V generacji był pierwszym keitruckiem dostępnym z silnikiem z czterema cylindrami w rzędzie, czy z opcjonalnym turbodoładowaniem, do których w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych dołączyła nawet wersja elektryczna. W tym samym modelu wprowadzono też lepiej wyposażone osobowe wersje Sambar Dias, a na fali japońskiej mody na retro do sprzedaży wprowadzono także wersję Sambar Dias Classic.

W 1999 r. wprowadzono VI generację Sambara. Miała ona silnik już niemal dwa razy większy niż oryginał z lat sześćdziesiątych i zbiornik paliwa o pojemności 40 l - największy w swojej klasie. Wciąż utrzymany był klasyczny układ z silnikiem z tyłu, lecz ten wyróżnik już wkrótce miał mieć swój koniec.

Więcej o Subaru przeczytasz tutaj:

A potem przyszło Daihatsu

W 2009 r. wprowadzoną nową wersję odmiany Dias - porzuciła ona nazwę Sambar, ale za to otrzymała przydomek Wagon. Było to spowodowane znaczną zmianą w konstrukcji, gdyż... był to zupełnie inny samochód.

Do powstania Diasa Wagon Subaru nawet nie przyłożyło ręki. Nowy model był jedynie Daihatsu Atrai Wagon poddanym inżynierii znaczkowej. Wprowadzenie go było spowodowane inwestycjami Toyoty w koncern Fuji Heavy Industries, po którym auta typu kei skonstruowane przez Subaru zakończą swój żywot. Zastąpi je wariant oszczędnościowy, w postaci aut skonstruowanych przez należące do Toyoty Daihatsu. Po Diasie Wagon także dostawczy Sambar w wersji zamkniętej i pickup w 2012 r. doczekały się nowego modelu bazującego na roboczym odpowiedniku Daihatsu Atrai - modelu Hijet.

Od 2014 r. do dziś produkowana jest ósma generacja Sambara/Diasa Wagon. Jednak ona także nie jest jedynie tworem Daihatsu z logo z Plejadami. Ta decyzja spowodowała spore spadki w sprzedaży, a także utyskiwania fanów dawnych Sambarów, domagających się powrotu układu z silnikiem z tyłu. Sambar może nie miał ani silnika bokser, ani żadnych osiągnięć w rajdach, lecz w Japonii jest uważany za jeden z najlepszych samochodów stworzonych przez Subaru.

Dlatego też dzisiaj jest poszukiwanym autem, którego nawet najmłodsze odmiany są uważane za youngtimery. Przykładowo model z 2010 r. z przebiegiem 25 tys. km wystawiono na japońskim portalu ogłoszeniowym za cenę 2 mln jenów (52,7 tys. zł). Poza Japonią temat Sambara jest jednak praktycznie nieznany. Choć w latach 1984 - 1998 Sambar był eksportowany do Europy, także pod nazwami 700 (dostawcze), Libero, Domingo, Columbus, czy Sumo (osobowe), jednak nigdy nie zdobył popularności. W Polsce nigdy nie był oficjalnie sprzedawany.

REKLAMA

Zdjęcie główne: Kredyt do wykorzystania na materiały dziennikarskie: Anton Pentegov / Shutterstock.com

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-22T18:19:23+02:00
Aktualizacja: 2025-05-22T16:37:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T14:09:09+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T10:54:22+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T10:14:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T09:03:38+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T15:50:19+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T10:45:10+02:00
REKLAMA
REKLAMA